Spotkanie na temat demensji
dr n. hum. Michał Gwiżdż
Psycholog i kulturoznawca (specjalizacja: kultura Rosji), absolwent UJ, certyfikowany specjalista terapii środowiskowej. Od blisko 20 lat wspiera osoby chorujące i ich rodziny, prowadząc diagnozę, terapię oraz grupy wsparcia dla bliskich osób z otępieniem. Autor publikacji naukowych i konferencyjnych dotyczących stresu opiekunów.Urszula Gawron-Leśniara

Urodziła się w Tarnowie. Artystka specjalizuje się w tradycyjnych technikach graficznych, fotografii i malarstwie. Ma na swoim koncie 99 wystaw, w tym 28 indywidualnych. Jej prace były nagradzane w licznych konkursach i wielokrotnie gościły na wystawach w Polsce i za granicą.
Jest także autorką witraży w Oratorium Księży Filipinów w Tarnowie oraz współautorką witraży w Kościele oo. Jezuitów pod wezwaniem Ducha Świętego w Nowym Sączu.
Od wielu lat pracuje jako pedagog i nauczyciel z dziećmi i młodzieżą, a od 2016 roku pisze także bajki dla dzieci. Kocha góry, podróże, szermierkę historyczną i taniec.
Więcej informacji o autorce: www.urszulagawron.pl
Wystawa „WYRWANE DEMENCJI – MOJEJ MAMIE”

Mama kochała kwiaty. Zawsze w różnej formie w naszym domu one istniały – w wazonach, na oknach, obrusach, serwetkach, ubraniach… Z dzieciństwa, pierwsze skojarzenie mojej Mamy, to kobieta w różowej sukience w kwiaty i tak jej zostało do końca, zawsze wybierała ubrania w kwiaty…
Mama nauczyła mnie wszystkiego, co w szerokim tego słowa znaczeniu mieści się pod hasłem „robótki ręczne” – szyć, wyszywać, haftować, szydełkować, robić na drutach – potrafiła WSZYSTKO! Żaden ścieg nie był dla niej nieosiągalny. W czasach, kiedy w sklepach było niewiele do kupienia, zawsze ubierała nas w ładne sukienki z etaminy, lnu, bistoru, dederonu lub bawełny, szyte często przez nią, a swetry, czapki, „kominy”, getry (w zależności od nowych trendów w modzie) rękawiczki i skarpety były standardem i oczywistością w naszym domu. Lubiła „ładność”, zawsze „pod kolor”, żeby „wszystko pasowało”…

DEMENCJA – to okrutne słowo, które często w życiu wielu osób zmienia wszystko. Ostatnie cztery lata życia mojej Mamy były niestety naznaczone tą chorobą. To był wyścig z czasem i próba ratowania resztek pamięci i Jej człowieczeństwa, godności… W ramach terapii zajęciowej kupowałam jej włóczki, żeby miała zajęcie, które da jej radość, przyniesie odrobinę relaksu, usprawni manualnie. Jednak choroba była nieubłagana i powoli zabierała Jej także tę umiejętność. Mimo to zbierałam wszystkie „wytwory”, które Mamie udało się jeszcze zrobić, bo ich wartość sentymentalna, osobista była dla mnie ogromna, chociaż wtedy nie wiedziałam jeszcze po co to robię. Nie mogłam na początku uwierzyć, że z tego wszystkiego co Jej mózg potrafił, na końcu zostały tylko ściegi podstawowe i to jeszcze z pomyłkami… Nie wiedziałam co z tym zrobię, ale wiedziałam, że na pewno coś z tego powstanie. Chciałam jeszcze tymi ręcznymi robótkami wyrwać tej chorobie moją Mamę, jakoś ją ocalić, ocalić w niej to co było NIĄ.
Dojrzał we mnie pomysł na „to coś”, co dziergały jeszcze ręce mojej Mamy. Na pierwszy rzut oka to nie miało sensu, ale coś zaczęło „kiełkować” w mojej głowie, coś się rodziło… Stwierdziłam, że zrobimy coś RAZEM, zrobię nasze wspólne obrazy. Moje linoryty i „dzierganki” Mamy ubrane w kwiaty. Narodził się pomysł cyklu „Wyrwane demencji – mojej Mamie”.
To miały być ostatnie „kwiaty”, które wnosiła w moje życie…Tym razem to nie ona – z działki mi je do wazonu przyniosła, nie na sukience uszyła, nie w nowym sweterku wydziergała, ale ja JEJ chciałam podarować…
Zobaczyła jeszcze pierwsze dwa… Zdążyłam. „Ładne, ładne, podobają mi się” – powiedziała, a po dwóch tygodniach odeszła…
Urszula Gawron-Leśniara
Nowy Sącz, 3 czerwca 2025